sobota, 6 grudnia 2014

WIANKI, SZARAKI I INNE KIERMASZOWE CUDAKI




Gosia od wianków :)




Zamiast na kiermasz HAND MADE ludziska pobiegli na zakupy do marketów, na mikołajkowe rozdawajki, na niewiadomocojeszcze... Impreza słabo nagłośniona, nie dopisała pod kątem klienteli, a szkoda, bo trzeba przyznać, że na kilku stoiskach naprawdę było w czym wybierać. Nasz sympatyczny kącik też mógłby skusić niejednego hand made pasjonata - piękne wianki przygotowane przez Gosię, cyprysiki przyozdobione świecidełkami i wstążeczkami, ręcznie szyte ubranka na okulary i na telefony... no i moje kochane cudaki znane w moim blogowym świecie. Musimy uzbroić się w cierpliwość, bo jak powiadają - 'każdy towar ma swojego kupca' - póki co, wstrzymujemy więc produkcję i czekamy na konkretne zamówienia.

poniedziałek, 24 listopada 2014

MIKOŁAJKI TUŻ TUŻ...



Benek

Zenek

Gienek

Edek

Czas na pisanie listów z pobożnymi życzeniami - Św. Mikołaj czeka :)

niedziela, 23 listopada 2014

BAŁWANKI


Jak nie można ulepić, bo nie ma śniegu, można uszyć bałwaniego stworka z marchewkowym noskiem. Najpierw powstał bałwanek Franek, a po nim dwa kolejne do towarzystwa, Janek i Romanek.
Są mięciutkie, ubrane w piżamki - można się do nich przytulać bez obawy, że się roztopią.

Bałwanek Franek


Bałwanek Janek


Bałwanek Romanek

czwartek, 2 października 2014

POŻEGNANIE LATA - CHORWACJA

Marina w Puli







Rovinj








Gałązka dębu ostrolistnego, zerwana na Wyspie św.Andrzeja

Ratusz w Puli

Koloseum w Puli

Chorwacja przywitała nas piękną słoneczną pogodą. Szczęśliwie trafiliśmy na resztki lata. W marinie w Puli czekał na nas jacht, który przez kilka dni miał być naszym lokum. Po rozpakowaniu bagaży poszliśmy zobaczyć jak wygląda miasto w wieczorowej szacie.
Pierwsza noc na wodzie, jeszcze w marinie, i rano po śniadaniu wyruszamy w rejs. Żeglujemy kilka dni na wodach brzegowych Półwyspu Istria. Zwiedzamy Rovinj, Wyspę św.Andrzeja, w zatokach zażywamy kąpieli, śpiewamy, grzejemy się w słońcu, odpoczywamy... żegnamy lato.

POŻEGNANIE LATA - SŁOWENIA

Bled






Do Słowenii dotarliśmy w godzinach popołudniowych, i na popas po długiej podróży wybraliśmy miasteczko Bled, malowniczo położone nad jeziorem o takiej samej nazwie. Po małym odpoczynku, zanim zabraliśmy się za poszukiwanie jakiegoś lokum na noclegi, żeby chociaż w części aktywnie wykorzystać resztę dnia, wybraliśmy się na spacer wąwozem Vintgar. Płynąca między skałami rzeka Radovna wygląda imponująco - mostki i kładki spinające jej brzegi, pomosty przytulone do skał, dużo ryb, liczne wodospady i dużo zieleni. Jak na pierwszy kontakt ze Słowenią, wybór miejsca udany, tym bardziej, że o tej porze roku nie ma tutaj tłumu turystów.
Noclegi znaleźliśmy w Ribcevom Lazu, osadzie nad jeziorem Bohinj, zaraz po tym, jak zaczął padać ulewny deszcz. Na szczęście przez noc wypadało się i rano zaczęło się wypogadzać. Po śniadaniu mogliśmy wyruszyć na szlaki Alp Julijskich. Niewiele można obejść w jeden dzień, ale wypadałoby zaliczyć chociaż jeden szczyt. Najbardziej pasował nam Vogel (1922  m npm.







Na szczyt udało się wejść bez deszczu, chociaż cały czas czuliśmy, jak łypie na nas zza czarnej chmury.
Łaskawość losu pozwoliła nam dotrzeć do samochodów suchą nogą, i jak już siedzieliśmy w środku, rozpadało się na dobre. To się nazywa mieć szczęście!
Następny dzień, jako pożegnalny przed wyruszeniem w dalszą podróż,  w jego dopołudniowej części przeznaczyliśmy na ogarnięcie wzrokiem okolicy. 
W pierwszej kolejności pobliski wodospad Savica. Oglądaliśmy go jeszcze zza mgielnej zasłonki, ale jak dotarliśmy z powrotem do Ribcevo Lazu słońce tańczyło już po tafli jeziora







Po drodze zahaczyliśmy jeszcze o Planicę, żeby zobaczyć skocznie narciarskie. Aktualnie wrą tam prace remontowe.  



Słowenia jest wyjątkowo urokliwym zakątkiem świata, tyle tu jeszcze szczytów do zdobycia.
Może jeszcze kiedyś tu wrócimy, w końcu rekonesans mamy za sobą, ale póki co obieramy kierunek Chorwacja.